I do miasta i w trasę PDF Drukuj Email
poniedziałek, 21 czerwca 2010 23:42

 

      Spośród tegorocznych nowości na szczególną uwagę zasługuje GSX 125 FA skonstruowany i produkowany rzez Suzuki. Jego sercem jest znany nam pd dwóch lat silnik 1255 ccm napędzający nowego Bandita, zdławiony do 97 KM, czyli o jednego kucyka. Trzeba przyznać, że to raczej niewiele jak na tą pojemność i obrotomierz z czerwonym polem zaczynającym się na 9500 obrotów. Właściwie, jakby się dobrze przyjrzeć, to JEST Bandit tyle, że z pełnymi owiewkami. Stylistykę mrówki, znaną od lat w motocyklach tej maki podkreślają przytwierdzone daleko z przodu lusterka, przypominające mrówcze czułki. Poza tym wszystkie element przejęta z tegorocznej edycji starszego brata: kierownica, zegary, mięsista rura wydechowa i co tam jeszcze się we wnętrzu kryje.





 

      Piękny motorek, choć jak na taki silnik i i sporą wagę, wygląda na nie dużego, tzn nie to żeby był mały, ale duży też nie jest. Z tą wagą to dla mnie większa zagadka. Poprzednio testowany GSR650A wydawał się filigranowy a swoje ponad 200 kg miał. W tym przypadku niewiele większy motocykl, silnik co prawda większy, ale tam głównie powietrze sprężane hula ;), a prawie 50 kg więcej. Zupełnie nie wiem, gdzie to się mieści. Co ciekawsze w jeździe zupełnie się tego nie czuje, a i przy manewrach mocno trzeba się gibnąć, żeby poczuć jego wagę.

 




      Co do samej jazdy, to przyjemność jest niebywała. Może to moje prywatne preferencje, ale motocykl bardzo mi pasował. Pozycja za kierownicą nieco pochylona, kolana mniej zgięte niż na szlifierce, mimo dużej dynamiki sylwetki siedzi się wygodnie. Przynajmniej kierowcy, bo nasz testowy Plecaczek bardzo narzekał na pozycję. Nie dość, że siedzenie wymusza również na pasażerze pochylenie do przodu, a próba siedzenia prosto jest możliwa wyłącznie trzymając się za tylny uchwyt, to jeszcze podwyższenie na tyle małe, że nic zza kierowcy nie widać. Sytuacja wyraźnie się poprawia po dodaniu top case`a z oparciem pod plecy. Warto wspomnieć, że mamy do dyspozycji również akcesoryjne kufry boczne.




      Zapakowani? To, w drogę. Silnik nie daje powodów do narzekań. Dynamiczny, szybko wchodzi na wysokie obroty. No może trochę za wysokie jak na tak duża pojemność. Można by było trochę niżej kręcić... Ale dynamika jest znakomita, bez przesadnego wyrywania rąk przy gwałtowniejszym odkręceniu manetki. Przednie koło też nie jest chętne do podrywania się w górę. Przy tym wibracje pawie są nieodczuwalne, a wspomniany wcześniej tłumik znakomicie wycisza jego pracę. Hamulce znakomicie daje się dozować, do tego na wypadek awaryjnej sytuacji wspomaga nas ABS, przez co każde naciśnięcie klamki powoduje ciche terkotanie czujnika. Początkowo zupełnie nie wiedziałem co się dzieje, ale z czasem dawało przyjemną pewność, że system działa. Zwarta sylwetka, niewielkie wymiary i znakomite własności jezdne sprawiają, że motocykl jest wyjątkowo poręczny. W mieście zachowuje się jak sześćsetka, sprawnie mijając puszki grzejące się w korkach. A gdy już skończy się miasto i zapniemy szósty bieg kilometry trasy sprawnie będą uciekały nam spod kół. Skrzynia pracuje precyzyjnie,z przytupem, tym głośniejszym im bardziej jest rozgrzana. Szyba trochę za mała jak na długie turystyczne wypady, trzeba trochę się pochylić, by głowy nie urywały strugi powietrza. Choć do prędkości autostradowych nie jest to jeszcze uciążliwe, Ale jazda z podniesioną szybą przy każdej prędkości jest niemożliwa. Łuki, winkle czy zwykłe zakręty pokonuje w dowolnym przez kierowcę wymarzonym pochyleniu. Jazda na wprost jak po torach: pewna i precyzyjna. Czysta przyjemność! Motorek marzenie, z wielkim żalem oddawałem go po testach.




      Ostatnie modele Suzuki mają dwie wspólne cechy: bardzo daleko wysunięte skrzydełko włącznika sygnału dźwiękowego powoduje, że i tym razem kilkakrotnie strąbiłem bogu ducha winnych współużytkowników dróg. I lusterka tak ustawione, że musiałem składać ręce by zobaczyć co się dzieje za mną. Nieco utrudnia to szybką i dynamiczna jazdę miejską. Ale ogólnie ocena motorka na piątkę. Do tego niewygórowana cena, jak zwykle w Suzuki stawia GSX 1250 FA na pierwszym miejscu w swojej klasie. Choć tu pozwolę nie zgodzić się z zaliczeniem go przez firmę do kategorii „Street”, raczej należało by w końcu stworzyć osobna kategorię dla takich motocykli, dla takich, które wyrastają ponad tą klasę, mają często pełne owiewki, ale jeszcze im trochę do sportowo-turystycznych brakuje.

 

Tekst Piotr „Pete” Antoszewski

Zdjęcia Maciej Szanter

Poprawiony: poniedziałek, 21 czerwca 2010 23:58
 
Designed by vonfio.de