(nie)Limitowana Elegancja Drukuj
poniedziałek, 18 października 2010 12:04

 



Suzuki znane jest z tego, że jak coś zaczyna robić, to na jednym nie poprzestaje. Intruzów jest sześciu, V-Stromy były trzy, a Burgmany cztery, a obecnie trzy. Na progu jesieni mieliśmy okazję środkowego co do wielkość, o 400 centymetrowym silniku, białego, metalizowanego Burgmana w limitowanej wersji. Kolor może nie męski, ale pasuje do białej koszuli pod garnitur. Wymiary skutera niemałe, nawet dla wysokich mężczyzn, ale nisko osadzone, wąskie z przodu, wygodne siedzisko umożliwia kierowanie niskiej amazonce. Nawet spora masa, dzięki nisko osadzonemu środkowi ciężkości nie przeraża drobnej amazonki.

 

 

 

Skuter jest naprawdę duży, dłuższy od największej szśćsetpiecdiesiątki, ale z nieco mniejszym rozstawem osi. Jak przystało na maxiskuter potężny przód z szybą znakomicie chroni przed pędem powietrza, no może trochę podwiewa po kostkach nad pantoflami. Szyba jest długa i położona pod małym kątem przez co po raz pierwszy na jednośladzie zaobserwowałem efekt ugięcia obrazu, za to nawet do maksymalnych prędkości można nie zamykać szyby kasku. Lakierowane w kolorze nadwozia ochraniacze rączek kierownicy wyglądają jak wzięte z motocykli enduro lub cross dodatkowo podwyższają poczucie komfortu. Kokpit z analogowym prędkościomierzem i obrotomierzem jest nieco staroświecki, ale cyfrowy wyświetlacz między nimi przypomina, że to w pełni nowoczesna maszyna. Obok stacyjki umieszczono hamulec postojowy. Będąc jeźdźcem głównie motocykli (różnej wielkości) nie do końca czuję potrzebę montowania tego wynalazku, ale skoro jest wypróbowałem go – działa. Pod nim mieści się zamykany kluczem szeroki, pojemny schowek. Do całości nieco nie pasują chromowane prostokątne lusterka na stalowych wysięgnikach, jakby wzięte z choppera a nie nowoczesnego skutera, ale można w nich bardzo dobrze ustawić obszar widzenia.

 

 

Podest pod nogami kierowcy umożliwia kilka wariantów ustawienia nóg, od prawie wyprostowanych do mocno zgiętych. Zwężenie przed długim podestem pasażera stanowi duże udogodnienie dla niższych kierowców i wydatnie wpłynęło na dobrą opinię o skuterze zaprzyjaźnionej amazonki. Długa, bardzo wygodna kanapa Burgmana nie ma niestety podnoszonego oparcia dla kierowcy jak w większym bracie. Mieści pod sobą otwierany ze stacyjki, spory bagażnik, w którym zmieszczą się nie tylko dwa integralne kaski. Szerokie oparcie pod plecami pasażera mogłoby być nieco wyższe. Nie wiadomo czemu ma służyć szeroki reling wokół zadupka. Pasażer ma tak bezpieczną i wygodną pozycję, że nie ma potrzeby dodatkowego trzymania się skutera, a bocznych kufrów do nich i tak nie da się przymocować. Całości wyglądu dopełnia wspomniany wcześniej potężny zadupek z szerokim uśmiechem tylnej lampy i migaczy oraz potężny, osłonięty chromowanym ekranem tłumik.

 

 

Czterysetka nie poraża ani mocą, ani momentem obrotowym. Przyspieszenie, choć nokautujące dla katamaranów nie jest wybitne, skuter zbiera się nieco ociężale i bez wielkiej chęci, czego przyczyną może być spora masa i wymiary pojazdu. Zaskoczeniem są koła o dość małej średnicy, co czuć na polskich, usianych dziurami jezdniach. Jakby w zamian duży rozstaw osi poprawia wydatnie komfort podróżowania. Nad bezpieczeństwem czuwają bardzo wydajne, dobrze dozowalne hamulce wspomagane ABS`em.

 

 

 

Po uruchomieniu z tłumika dobywa się dość chropowaty grzechot jednocylindrowca, jednak wibracje są niemal niewyczuwalne. Dodając gazu grzechot nieprzyjemnie narasta aż do osiągnięcia zamierzonej prędkości, potem możemy rozkoszować się tylko szumem rozpruwanego powietrza. W korkach, mimo sporych rozmiarów Burgman porusza się sprawnie. Jedynie umieszczona na wysokości lusterek większości osobówek kierownica nieco utrudnia manewrowanie. Gdy już uwolnimy się od uciążliwego towarzystwa katamaranów, zostawiając większość katamaranów za sobą możemy rozkoszować się niesamowitą przyjemnością jazdy. Pokonywanie dużych odległości to dla niego żaden problem, ograniczany jedynie wytrzymałością siedzeń podróżników i pojemnością baku. W tej klasie pojazdów nieco ponad dwieście kilometrów przejechanych między tankowaniami to albo zbyt mały zbiornik paliwa, albo niezbyt oszczędny silnik. Maksymalne prędkości możliwe do osiągnięcia nieco przekraczają te dozwolone w Polsce na autostradach i w zupełności wystarcza to do rozkoszowania się pokonywanymi kilometrami. Dużo częściej jednak można go spotkać w mieście pod wygarniturowanym korpolem, czyli rodzimą karykaturą amerykańskiego yapiszona. Cóż, im większy pojazd, czy to puszka, czy skuter tym pozycja i prestiż większa.

 

 

My jednak wierzymy, że większość użytkowników, to zapaleni skuterowcy, którzy po całotygodniowej ganianinie po mieście w weekendy wyruszą w fascynującą podróż, nieśpiesznie i bezpiecznie przemierzając Polskę.

 

 

 

Tekst Piotr „Pete” Antoszewski

Zdjęcia Elżbieta „Ella” Orbach i Piotr „Pete” Antoszewski