Home Renault RENAULT MEGANE 1,2 Tce
RENAULT MEGANE 1,2 Tce Email
Wpisany przez Grzegorz Traczewski   
poniedziałek, 31 grudnia 2012 07:25

 

Do jazdy i do słuchania

 

Na spotkanie z tym samochodem czekałem z „pewną taką nieśmiałością”. Z pewnością dlatego, że w połowie lat 90-tych jeździłem Meganką I z benzyniakiem 1,6 i zostawiła ona dobre wrażenie i miłe wspomnienia. RENAULT Megane II zwany „żelazkiem” też jest mi znany, choć sympatię do tego modelu wydatnie zmniejszał jego zewnętrzny wygląd.

 

 

 

Przede mną stanęła konieczność odwiedzenia Koszalina i podróży przez „krainę tysiąca i jednego fotoradaru” (wiecie, Człuchów i okolice). Ja, redaktor Tomek (nie agent, nie i na dodatek osobnik wysoki) oraz RENAULT Megane 1,2 Tce na kilka dni stworzyliśmy podróżny team.


 

ZOBACZ TAKŻE;    RENAULT BEZPIECZNE DROGI

 

Pierwsze wrażenie, jakie wywołał na mnie i red. T. było bardzo pozytywne. Co prawda niebieski kolor nie jest moim ulubionym, ale w połączeniu z czarnymi felgami i chromowanymi dodatkami nie raził. Bryła nadwozia może się podobać, jest o wiele ładniejsza od „II”-ki i w pewien sposób jest kontynuacją „I”-ki. Testowana wersja to samochód po ostatnich drobnych zmianach – w wyglądzie zewnętrznym charakterystyczne są światła do jazdy dziennej pozwalające na oszczędniejsze użytkowanie oświetlenia (bez nich codzienne użytkowanie świateł mijania i pozycyjnych skutkuje częstą wymianą żarówek). Uwagę przyciągają też przetłoczenia w dolnej części drzwi.

 

 

 

Wejście do wnętrza ułatwia karta „hands free”, znana z innych modeli Reanult. Karta w kieszeni, otwierasz, wsiadasz, odpalasz i jedziesz, po jeździe silnik „stop”, wychodzisz a Meganka z cichym piiik zamyka się sama.

 



 

Wnętrze jest połączeniem klasyki i ekstrawagancji. Siadam za kierownicą i używając wszystkich dostępnych regulacji fotela, kierownicy i lusterek znajduję wygodną pozycję. Niespodzianką jest to, że o wiele ode mnie wyższy red. Tomek też po chwili znajduje wygodną dla siebie pozycję. Lubię cyfrowy prędkościomierz i taki właśnie czeka na użytkownika w centrum zestawu wskaźników. Po lewej stronie umieszczono klasyczny, czytelny (!) obrotomierz. Po prawej stronie prędkościomierza można odczytać wskazania pokładowego komputera. Nieczytelne są wskaźniki poziomu paliwa w zbiorniku i temperatury płynu chłodzącego (szczególnie ten drugi) towarzyszące prędkościomierzowi. W centralnej części deski króluje ekran wielofunkcyjny obsługujący radioodtwarzacz (możliwość odtwarzania mp3 i współpraca z zewnętrznymi źródłami dźwięku – oczywiście jest port USB) i nawigację. Nawigacja (obsługiwana przez pokrętło i klawisze umieszczone za drążkiem zmiany biegów) jest łatwa w użyciu, ale potrafi – jak to nawigacja – zaskoczyć użytkownika, niekoniecznie mile. Świetnie działa dwustrefowa klimatyzacja – z Tomkiem mamy odmienne preferencje termiczne i obaj byliśmy zadowoleni z temperatury wewnątrz pojazdu. Zamiast tradycyjnej dźwigni hamulca pomocniczego do dyspozycji jest mikrych rozmiarów dźwigienka elektronicznego hamulca pomocniczego. Korzystając z niej miałem mieszane uczucia – z jednej strony hamulec „sam” działa po wyłączeniu silnika i sam „odpuszcza” po dotknięciu pedału przyspieszenia, z drugiej zaś strony „podpieranie się rękawem” zwane też „pobieraniem z podłogi” jest wielce utrudnione. Wygodne okazały się fotele, podobne zdanie o tylnej kanapie mieli jej użytkownicy. Na szczególną pochwałę zasługują bezpieczne i wygodne zagłówki. Ilość schowków i uchwytów jest w Meganie otrzymuje u nas ocenę poprawną.

 


 

W czasie jazdy lubię słuchać muzyki i na dodatek lubię, gdy do moich uszu dociera dobry dźwięk. Tak właśnie było w testowanym Meganie, który w „edycji Bose” wyposażony jest w bardzo dobrze spisujący się sprzęt grający, oczywiście sterowany spod kierownicy superwygodnym „pilotem”. Duuuuży plus!

Przed ruszeniem w trasę sprawdziliśmy poziom płynu w spryskiwaczu – poziom oleju pokazuje jeden z ekranów pokładowego komputera, to też cecha wielu Renówek. Na uwagę zasługuje łatwość dostępu do zbiorniczka, a także, co ważne, możliwość wymiany żarówek przez niewykwalifikowanego użytkownika. To postęp w porównaniu do wersji II.

Zerknęliśmy też do bagażnika, spodziewaliśmy się bowiem powrotu z kilkoma torbami. 377 litrów (koło zapasowe ogranicza pojemność bagażnika) nastrajało nas optymizmem.

 


 

W drogę ruszyliśmy więc w dobrych humorach. Po mniej więcej dwustu kilometrach miałem już opinię o podróżowaniu tym samochodem. Przede wszystkim Megane III to samochód z dobrą trakcją – zawieszenie spisywało się dobrze, układ kierowniczy choć nie stawiał dużych oporów (a niektórzy to lubią) spisywał się też wyróżniająco. Hamulce były przewidywalne, łatwo było wyczuć pedał hamulca i właściwie dobierać siłe potrzebną do jego użycia.

 

Silnik 1,2 Tce mimo małej pojemności dawał sobie radę z Meganem – no, może w ekstremalnych przypadkach wyprzedzania przydałoby się więcej koników. Jest ich 115 mechanicznych i gdy właściwie korzystamy z nich – uwzględniając fakt istnienia turbodoładowania – jazda jest bezpieczna i miła. O oszczędnej jeździe można mówić jedynie w przypadku jazdy delikatnej, i to w trasie. 5,5 l/100 km jest do osiągnięcia. Gorzej w jeździe miejskiej – tu 8 l/100 km to norma. Oszczędności sprzyja „podpowiadacz” zmiany biegów na tarczy obrotomierza, a jest czym mieszać, bo mimo małej pojemności silnika zastosowano sześcioprzełożeniową skrzynię biegów. Dodam, że biegi zmienia się bez kłopotów. Prędkości maksymalnej zakładanej przez producenta, czyli 185 km/h nie osiągnęliśmy ze zrozumiałych powodów, ale przyspieszenie – w kwitach niecałe 11 s. do 100 km/h mierzyliśmy – takie było.

Bezpieczeństwo – jak to w Renault na wysokim poziomie. 6 poduszek powietrznych, wszelkie systemy wspomagające kierowcę, system ISOFIX, czujniki parkowania, czujnik deszczu, czujnik niekontrolowanej zmiany pasa ruchu to tylko te ważniejsze z nich.

 


 

Obaj przejechaliśmy ponad tysiąc kilometrów i obaj byliśmy zadowoleni z jazdy. Zmęczenie było raczej uwarunkowane PESELEM (moim), przygód negatywnych, także dla kieszeni nie mieliśmy, bagaż się zmieścił i gdyby znowu trzeba było udać się w taką stresogenną (fotoradary) drogę, to Renault Megane III jest dobrym kompanem. No, może gdyby jeszcze na pokładzie była miła brunetka…., to fotoradary mogłyby upomnieć się o swoje.

 

Tekst; Grzegorz Traczewski

Zdjęcia; Mirosław Wdzięczkowski


 

PRZECZYTAJ TAKŻE;

RENAULT CLIO IV - PREMIERA

RENAULT KOLEOS NA NORDKAPP

ELEKTRYCZNE RENAULT

AUTA FRANCUSKIE NA FRANCUSKIEJ

 

 
Designed by vonfio.de