Home Wyprawy/Expeditions SSANGYONG MUSSO W BIESZCZADACH
SSANGYONG MUSSO W BIESZCZADACH Email
Wpisany przez Robert Wdzięczkowski   
sobota, 05 stycznia 2019 16:48

 

 

W POSZUKIWANIU ŚNIEGU

 

 

Tak, przy obecnych rachitycznych zimach możemy tylko z rozrzewnieniem wspominać jak to drzewiej bywało. Te zabawy na śniegu, jazdę na łyżwach, sanki, czy narty biegowe, a w górach nawet zjazdowe. By sobie przypomnieć postanowiliśmy pojechać i poszukać śniegu wraz z naszym silnym w terenie partnerem SSANGYONG MUSSO – najnowszym modelem koreańskiej marki – pojechać aż w Bieszczady, w okolice BALIGRODU.

 

PRZECZYTAJ TAKŻE;   SSANGYONG MUSSO - TEST

 

POLUB NAS  TEŻ NA   FACEBOOK oraz  YOUTUBE

 

ZOBACZ TEŻ;  WYPRAWA SSANGYONG TIVOLI PRZEZ KRAJ

 

 

 

 

 

Cóż, w stolicy żegna nas deszcz. Przez całą drogę grudniowej wyprawy jest szaro, buro i ponuro. Koreański, najnowszy pick-up od razu nas pozytywnie zaskakuje i zadziwia. Jest niezwykle cichy. Silnika nie słychać, szumów powietrza wokół nadwozia również. Nic nie skrzypi i nie trzeszczy. Linia nadwozia elegancka, a wnętrze nadspodziewanie nowoczesne i dobrze wykończone. Rano w zimny grudniowy dzień od razu przypominamy sobie o magicznym przycisku, którego stosowania jednym z prekursorów była firma SsangYong – podgrzewania kierownicy. Niestety nie znaleźliśmy przycisków podgrzewania foteli. Lecz przy siedzeniach pokrytych nie skórą lecz dobrej jakości materiałem zbytnio to nie przeszkadza.

 


 

 

Autostrada do Radomia – mały ruch i spokojna jazda. Zużycie paliwa z 12,9 litra oleju napędowego w mieście spada do 8,9 litra a potem nawet do 8,6 na setkę. W Opatowie zatrzymujemy się przy bramie warszawskiej koło dużego kościoła.

 

 

 

 

 

Krótki postój w Jaśle i spokojny wjazd w góry na pętlę bieszczadzką. Silnikowi o mocy 178 KM łatwo jest się wspiąć nawet na najbardziej strome wzniesienia. Niestety w Baligrodzie i okolicach śniegu brak. Wjeżdżamy nieco w górę wąskimi drogami ku przełęczy na drodze do Wołkowyji nad zalewem solińskim. Tam na wysokości około 600 metrów zaczyna się zima. Odnaleźliśmy śnieg, ale jest go mało. Można wreszcie włączyć napęd na cztery koła. By po śniegu i lodzie auto lepiej jechało warto wyłączyć ESP, by nie ingerowało i dało niekiedy zabuksować czterem napędzanym kołom.

 

 

Cel to ośrodek Natura Park w  STĘŻNICY położony na 500 hektarach, na którym są trasy o długości 40 km do jazdy quadami, autami terenowymi i zimą skuterami śnieżnymi. Nieopodal zapory w Solinie spotykamy dom postawiany na głowie, a właściwie na dachu. Pada jednak deszcz i nie można go zwiedzać. Być w Bieszczadach to trzeba pojechać do Arłamowa, gdzie zawsze, o każdej porze roku jest moc atrakcji. Tam również jest mało śniegu.

 

Zamek w Lesku.

 

Niegdysiejsza synagoga w Lesku....

 

.... oraz obecnie działający kościół katolicki.

 

W Lesku warto zajrzeć do zamku z XVI wieku, który jednak został później mocno przebudowany. Nieopodal jest też duży kościół, który góruje nad miastem.

 

 

 

Jedziemy w stronę Wetliny. W połowie drogi między Bukowcem a Dołżycą jest znak 2,5 km opuszczona wieś Łopienka, wysiedlona przymusowo w latach 1946 – 47. Został po niej jeno odbudowany kościół unicki i kilka fundamentów po niegdysiejszych zabudowaniach. Wieś jest posadowiona u stóp góry Łopiennik 1069 m.n.p.m. Tu jest już dużo śniegu i zaczął padać świeży.

 

 

 

Chrystus bieszczadzki w kościele w Łopience.

 

 

 

Jest to wyzwanie dla auta, ale nie dla Musso! Ten idzie jak czołg, nawet przez głęboki śnieg. Mimo, iż pick-up ma lekki tył, to daje doskonale radę. Nie trzeba włączać reduktora. Śmiejemy się, iż jeszcze lepiej by się trzymał na śliskim jak by na pakę włożyć ze dwa śpiące w śnie zimowym niedźwiedzie. Ale pewnie wykopiemy jakieś ze śniegu. Do Wetliny jest dość ślisko, ale spokojnie można przejechać. Tam jest nawet górka, na której można pojeździć na nartach.

 

 

 

Wjeżdżamy nieco w zaśnieżone góry. Musso doskonale spisuje się na śniegu i lodzie. Droga powrotna do Stężnicy, choć trudna, daje wiele przyjemności z jazdy.

 

 

 

Do stolicy wracamy pewni, iż Musso to doskonałe wręcz auto. Przejeżdżamy jeszcze przez asfaltowy i mokry od deszczu, znany z Rajdu Rzeszowskiego, górzysty odcinek specjalny Lubenia. Także przy stromych podjazdach auto doskonale daje radę. Silnik turbodiesel 2,2 lira o mocy 181 KM przy 4000 obr/min i 420 Nm przy 1400 – 2800 obr/min daje radę aż z naddatkiem. Szerokie, coraz lepsze drogi i mały ruch nie męczą jadąc cichym pick-upem. Zużycie paliwa spadło nawet do 8,6 litra.

 

 

SSANGYONG MUSSO to doskonały partner do długich i trudnych wypraw w każdym terenie. Nawet w śniegu i na lodzie nie trzeba włączać reduktora, a pojazd jedzie doskonale. Tak więc ruszajmy w siną dal.

 

 

 

Tekst film i zdjęcia; Robert i Mirosław Wdzięczkowscy

 

 

 

 

 

 

 
Designed by vonfio.de