Home Wyścigi/Race RUDY DIABEŁ PRZEKRACZA SETKĘ
RUDY DIABEŁ PRZEKRACZA SETKĘ Email
Wpisany przez Mirosław Wdzięczkowski   
niedziela, 15 listopada 2009 22:58

 

CZERWONY DIABEŁ

 

Jakiekolwiek osiągnięcie człowieka w dowolnej dziedzinie prowokuje współzawodnictwo. Zawsze znajdzie się paru jegomościów rządnych wrażeń, którzy z żelazną konsekwencją chcą się ścigać na wszystkim co im w ręce wpadnie. Tak również dzieje się w automobilizmie. Stąd początek wzięły wyścigi i rajdy. Od zarania motoryzacji chciano poruszać się szybciej i szybciej bijąc kolejne granice ludzkiej wyobraźni.


ZOBACZ TAKŻE;   NASCAR - MISTRZOWIE LEWEGO ZAKRĘTU


 

 

Było sobotnie pochmurne popołudnie 29 kwietnia 1899 roku. Kierowca z zadowoleniem stwierdził, że poranny deszcz znacznie poprawił nawierzchnię drogi, która choć wilgotna, nie jest śliska. Pomyślny, lekki wiatr wiał w plecy. Próba miała przynieść odpowiedź, czy człowiek jest w stanie przekroczyć magiczną granicę 100 km/h. Młody Belg był wściekły. Kilka miesięcy wcześniej przeczytał w gazecie, że 18 grudnia 1898 r. został ustanowiony pierwszy oficjalny rekord prędkości samochodowej. Notatka, choć nie obszerna, zawierała wszystkie potrzebne informacje. Oto na odcinku drogi pod Acheres, w pobliżu Paryża, hrabia Gaston de Chasseloup-Laubat na francuskim aucie Jeantaud zanotował rekord 63,149 km/h. Samochód był z napędem... a jakże elektrycznym. W tamtym czasie żadne auto z napędem parowym bądź spalinowym nie nadawało się do rozwijania aż takich zawrotnych prędkości. Produktami wypuszczanymi z fabryk jeździło się z prędkościami w okolicach 30 km/h.

 

Pogoń za rekordem

 

Rozdrażnienie rudowłosego Belga, Camille’a Jenatzy’ego było uzasadnione. Dzięki wynikom sportowym w wielu wyścigach w Europie udało mu się zdobyć renomę dobrego konstruktora samochodów elektrycznych, oraz wyśmienitego kierowcy. Aż tu nagle zjawił się hrabia Gaston i reklamował konkurenta także w samochodzie elektrycznym. Gdy irytacja opadła, usiadł za biurkiem i napisał grzeczny list, gratulując hrabiemu wspaniałego wyniku. Jednocześnie wyzwał Francuza, by ten stanął do pojedynku o rekord świata. Gaston de Chasseloup-Laubat był sportowcem z krwi i kości, spiesznie podjął wyzwanie. Poza tym znał Belga dobrze z różnych imprez, w których razem startowali. Lubił tego młodego zapaleńca.

Od tej chwili pogoń za rekordem stała się zjawiskiem światowym i rozpalającym opinię sportową świata. Pochłaniała także liczne ofiary. Spotkanie wyznaczono na 17 stycznia 1899 r. w tym samym miejscu w Acheres.

 

Pierwszy wyścig samochodowy na świecie, zainicjowany przez dziennikarza Fossiera o nagrodę francuskiego pisma Velocipede odbył się w roku 1887 na 32-kilometrowej trasie Neuilly-Versailles-Neuilly. Zwycięzca pokonał droge w iście rewelacyjnym czasie 1 godziny i 14 minut. Tak zaczęła się historia sportu samochodowego.

 

 

Rewelacyjny wynik

 

Ustalono, iż Belg wystartuje pierwszy. Już w momencie mijania mety wiadomo było, że czas jest doskonały. Rozlegają się gromkie brawa, gdy sędziowie ogłaszają wynik: 66,657 km/h. A więc rekord. Hrabia z iście stoickim spokojem wsiada do auta i startuje. Za metą płonie jego silnik, lecz wynik 70,310 km/h oznacza kolejny rekord. Jenatzy niestety nie może odpowiedzieć na wynik Francuza, bo akumulatory po próbie są wyczerpane.

Mija dziesięć dni i Camille znów jest w Acheres, tym razem zaopatrzony w mocniejszy silnik. Uzyskuje wynik 80,336 km/h. Gaston de Chasseloup-Laubat ma pecha. Nie może odebrać rekordu Belgowi z powodu defektu silnika. Hrabia, jak na prawdziwego sportowca przystało, gratuluje rywalowi i już 4 marca staje na starcie następnej próby. Tym razem sam. Wynik uzyskuje rewelacyjny: 92,696 km/h. Dziś zdaje się nieco śmieszny, każdy samochód może osiągnąć dużo więcej na zawołanie. Lecz tak właśnie wyglądały początki dzisiejszej motoryzacji.

Jednak myśląc o nowych wyczynach, należy pamiętać, iż dokonały się u zarania motoryzacji. Średnia prędkość, z jaką poruszały się wtedy automobile podczas długodystansowych wyścigów, to nieco ponad 30 km/h. Ówcześni ludzie uważali te prędkości za oszałamiające, gdyż przyzwyczajeni byli do podróży konnych. Prasa spekulowała nawet, że człowiek nie jest w stanie fizycznie wytrzymać niewyobrażalnej prędkości 100 km/h. W późniejszym czasie tak mówiono również o wiele wyższych prędkościach, a zapaleńcy bili coraz to nowe rekordy.

 

Opony bez bieżnika


Jenatzy jako konstruktor wiedział, że obecny pojazd nie był doskonały. Obaj rywale byli zgodni w jednym; żaden silnik parowy, ani benzynowy nie jest w stanie dorównać elektrycznemu. I mieli rację. Belg rozpoczął budowę auta w kształcie cygara, z którego kierowca wystawał od pasa w górę. Już wtedy myślał o aerodynamice, lecz największy opór powietrza stawial on sam, kierowca. Zastosował przy budowie metodę udoskonaleń i wielu prób. Wreszcie pojazd był gotowy dobicia rekordu. Silnik osiągnął niebotyczną ilość 900 obrotów na minutę. Konstruktor wyposażył koła w pneumatyki braci Michelin. Odbiegały one od doskonałości, gdyż były cienkie i bez bieżnika, czyli gładkie i śliskie. XIX-wieczne opony niezwykle często ulegały awariom. Wiele pojazdów było wyposażonych w koła odlewane z gumy, a nie napompowane powietrzem.

 

 

Nigdy zadowolona

 

Nareszcie 29 kwietnia 1899 roku rudowłosy Belg decyduje się na start. Mocno wciska na głowę czapkę. Szczelnie zapina płaszcz. Tym razem ma zamiar jechać tak szybko, jak nikt nigdy dotąd. Uruchamia silnik rusza. Pędzi przez kilometr pomiarowy wznosząc tuman kurzu. Widzowie patrzą w osłupieniu.

Na mecie mówi; -Czułem, ze jadę bardzo szybko, jak nigdy dotąd. Zdawałem sobie sprawę, że bądę lepszy od hrabiego, ale nie wiedziałem, czy pokonam granicę stu kilometrów.

 

Sędziowie nerwowo porównują stopery. Po chwili jest wynik; 34 s/km. Granica setki została przełamana - uzyskał 105,882 km/h. Tłum wiwatuje. Hrabia Gaston obecny na imprezie szczerze gratuluje rywalowi. Panowie calują się z dubeltówki. Legendy podają, iż obaj rywale swiętowali do białego rana, nie tylko szampanem.

Historyczne auto Belga, Jamais Contente (pol; nigdy zadowolona) stoi dziś w muzeum w Campiegne.

Przez równo trzy lata Jenatzy posiadał rekord. Został on pobity przez schodzący ze sceny samochód parowy. Historia bicia rekordu prędkości na lądzie potoczyła się niezwykle wartko. Pojazd parowy miał tu jeszcze jeden znamienny wynik, ale to temat na następną opowieść.

 

Tekst; Mirosław Wdzięczkowski



 
Designed by vonfio.de