Home Formuła 1/F1 F1 GP Bahrajnu 2012
F1 GP Bahrajnu 2012
Wpisany przez Leszek Kowalczyk   
poniedziałek, 23 kwietnia 2012 21:13

Wielki powrót

 

Wydaje się, że pewnego wieczoru, może po drugim, a może po trzecim wyścigu Christian Horner spotkał się z Adrianem Newey’em, aby przeanalizować niezbyt udany początek sezonu. Wydaje się również, że w trakcie owego spotkania obaj panowie przechylili po szklaneczce energetycznego napoju, którego nazwa zdobi bolidy ich teamu, a która już od kilku sezonów nie schodzi z ust osób związanych z F1 oraz kibiców tej serii wyścigów. Czy się to komuś podoba czy nie RedBull święci triumfy, a zespół działa jak mechanizm w szwajcarskim zegarku i wyznacza standardy. Oczyma wyobraźni widzę jak w trakcie spotkania rosną im skrzydełka i parafrazując reklamę, z ożywionym nie tylko ciałem, ale i umysłem odlatują, aby jak najszybciej wprowadzić ustalenia w życie. Widok dwóch dofruwających do Bahrajnu specjalistów od F1 jest iście groteskowy, zupełnie jak spotkanie Rosberga z przelatującym ptakiem przy prędkości ponad 200 km/h. Zapewne jednak ani ptakowi, ani Rosbergowi do śmiechu nie było. Za to Horner i Newey jak przylecieli do Zatoki Perskiej tak pewnie i odlecieli, jednak tym razem na skrzydłach chwały. Tak, proszę Państwa, po trzech nieudanych wyścigach Redbull w końcu wygrał.

 

Niestety wyścig nie był już tak emocjonujący jak trzy poprzednie, pomimo że na najwyższym podium znalazł się kolejny team. Testy nie zapowiadały poważnych zmian w stawce. Tym razem najszybszy był Rosberg, choć każdy zespół prężył muskuły, a media prześcigały się w przepowiedniach biegu zdarzeń niedzielnego popołudnia. Cóż, nie zabrakło niespodzianek. Zaczęło się od kwalifikacji. Pierwszą niespodzianką było 18. miejsce Schumachera, który miał problemy z tylnym skrzydłem. Drugą niespodzianką było 11. miejsce Raikkonena, który tłumaczył się chęcią zaoszczędzenia nowych zestawów opon, bo skoro Grosjean wszedł do Q1 to na pewno i on dałby radę. Znając fina ciężko się z tym nie zgodzić. Ale największą niespodzianką były 1. i 5. miejsce w kwalifikacjach, odpowiednio Vettela i Rosberga. Vettel poraził tempem, Rosberg jakby przysnął. Czyżby zadowolił się tylko jednym pole position? Mercedesy nadal nie pokazują pełni swoich możliwości. Najlepszym określeniem na pierwszą czwórkę będzie chyba poprzedniosezonowa. Vettel, Hamilton, Webber, Button spotkali się w Australii, Malezji, Singapurze, Korei, Abu Zabi i Brazylii w 2011 roku. W pierwszej dziesiątce od 6 pola znaleźli się również: wielka niespodzianka Ricciardo, Grosjean, Perez, Alonso, di Resta. Massy znów zabrakło.

Pięknym atomowym, startem rozpoczynając wyścig, popisał się Vettel, jakby nie chciał już nigdy więcej powtórki z Chin, gdzie momentalnie wyprzedziło go czterech kierowców. Jak wystartował tak i dojechał do mety. Płynnie, bezbłędnie, ze świetną strategią, rozsądnie dbając o opony. Jednakże nie on brylował na torze, a Grosjean i Raikkonen, który startując z jedenastego pola bez większych trudności połykał McLareny, Ferrari, Mercedesa i Redbulla. Chyba oszczędność na ogumieniu, opłaciła się. Fin nie mógł jedynie uporać się z Vettelem, który przez kilka okrążeń musiał zaciekle bronić się przed szybszym na prostej Lotusem i którego uratowała ostatnia zmian opon. W ten sposób Raikkonen ukończył wyścig na drugim miejscu przed kolegą z zespołu, co dobitnie świadczy o tym, że z Lotusem należy się liczyć w tym sezonie. Czwarty dojechał Webber, dopiero piąty Rosberg, który nie zachwycił, a i przy okazji zdenerwował parę osób, wypychając dwóch kierowców z toru. Szósty znalazł się na mecie di Resta, zaliczając po drodze tylko dwie zmiany opon co przy temperaturze ponad 30 stopni panującej na torze zasługuje na uznanie. Siódmy wciąż narzekający na osiągi auta Alonso, niespodziewanie ósmy Hamilton i dziewiąty, także niespodziewanie, Massa. Przy czym niespodziewalność miejsca Massy jest zdecydowanie bardziej pozytywna. Wreszcie wziął się do pracy. W pewnym momencie miałem nawet wrażenie, że jest w stanie wyprzedzić Alonso. Dziesiątkę zamknął Schumacher, który startował z 22. pola z powodu wymiany skrzyni biegów. Button przez awarię bolidu nie ukończył wyścigu. Sauber tym razem bez punktów, podobnie jak Williams, którego obaj kierowcy nie dojechali do mety.

Redbull odzyskuje formę i wysuwa się na prowadzenie w klasyfikacji, detronizując wielkiego przegranego McLarena. Wyścig o GP Hiszpanii za trzy tygodnie zapowiada się ekscytująco.

 

Tekst: Leszek Kowalczyk

 

ZOBACZ RÓWNIEŻ;

 

GRAND PRIX CHIN 2012

 
Designed by vonfio.de