Już w ten weekend!

Legendarny wyścig długodystansowy we francuskim mieście Le Mans położonym na zachód od Paryża

to marzenie wielu. Nie startował tam jeszcze żaden Polak, a start tam to jakby Mount Everest wyścigów.

Tak jak w tenisie najważniejsze i najbardziej prestiżowe są turnieje wielkiego szlema. W pucharze świata w skokach

narciarskich turniej czterech skoczni i zawody w Zakopanem. A w snookerze londyński turniej Masters i Mistrzostwa

Świata w Scheffield. Od lat w wyścigach samochodowych za najważniejsze w całym sezonie uważa się trzy

rozgrywane w różnych kategoriach wyścigowych, lecz zawsze w maju i połowie czerwca. Zwycięstwo tam,

to coś specjalnego.

Przez ponad sto lat istnienia motoryzacji dwa wyścigi europejskie Grand Prix Monaco i 24 Godziny Le Mans

oraz amerykański 500 mil Indianapolis zyskały największy prestiż i uznanie.Ten ostatni jest najstarszym

nieprzerwanie rozgrywanym wyścigiem na świecie. W tym roku miał swoje 100-lecie.

Pierwsze zawody polskiej edycji Gomkhany, organizowanej przez Honda Motor Poland odbyły się w trzeci majowy weekend (patrz artykuł: Gymkhana ???) na terenie rozległych parkingów przy Centrum Handlowym M1 Warszawa-Marki. Organizatorzy tym razem zrezygnowali z ogranego na wszystkie strony terenu lotniska Bemowo, choć trzeba by było się zastanowić, czy nie ma lepszej lokalizacji bliżej centrum miasta. Może wtedy poza garstką motocyklowych kibiców i kilkoma wyznawcami Hiprmarketyzmu, nowej polskiej religii, którzy zabłądzili tu zwabieni dźwiękiem motocyklowych silników, przybędzie więcej widzów. A było na co popatrzeć...

Po raz pierwszy gdy zobaczyłem w internecie film z wyścigów na trasie Gymkhany (http://www.youtube.com/watch?v=gTO2s7wyrFs) niemal nie zakręciło mi się w głowie. Szczególnie, że zawodnik dokonał naprawdę perfekcyjnego i bardzo szybkiego przejazdu. Pierwszą myślą było: „jak on zapamiętał karkołomna kombinację skrętów, nawrotów i slalomów. Szczególnie, że w domyśle mojego zainteresowania tą formą zawodów była relacja z polskiej edycji Honda Gymkhana 2011. Jeśli to możliwe, relacja uczestnika...

                            Sukces we Francji



                            Po raz kolejny w wyścigach za kierownicą żółtego Ferrari ze szwajcarskiej stajni Kessel Racing załoga Michał Broniszewski Philipp Peter stanęła na podium. Tym razem na trzecim miejscu w zawodach serii Le Mans pierwszej eliminacji sezonu w klasie GTE Am na torze Le Castellet. To debiut Broniszewskiego w serii Le Mans, jeszcze w zeszłorocznym aucie. W końcówce 6 godzinnego wyścigu przegrał drugą pozycję dosłownie o metr. Walka w całym wyścigu była niesamowicie zacięta. Kolejność zmieniała się przy każdej wizycie w boksach. Gratulujemy i czekamy na następne sukcesy.